14 maja 2015

A w życiu każdy chce być na mecie bez startu...

Hejka kochani,
zacznijmy od tego, że w ramach walki z prokrastynacją zainstalowałam sobie stayfocusd. Teraz na youtube, blogi, facebooka i aska mam pół godziny dziennie. I wiecie co? To działa! Pochwalę się, że zdobyłam ostatnio wyróżnienie w ogólnokrajowym konkursie na pracę badawczą, co dowodzi, że coś z tego pisania jeszcze we mnie zostało ;) Przede mną miesiąc naprawdę wielkich wyzwań i wytężonej pracy, na szczęście na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Planuję też na bloga coś nowego, czuwajcie!
Zostawiam kawałek, który ostatnio mnie złapał. Polecam wam przesłuchać, nawet jeśli nie jest to coś, czego słuchacie na co dzień. I fotki, które kiedyś-tam obiecałam pokazać, a dopiero teraz się znalazły, haha.




aktywność fizyczna powoduje niekontrolowaną radość #najwspanialej

po czym poznać, że to nasza baza? hehe
#thats-how-frycz-parties Zgadnijcie, czyj ten plastik z sałatką? :D

xoxo, Ann

3 maja 2015

Celownik ♡ #maj

Witajcie,
wpadł mi do głowy pewien pomysł, mianowicie stworzenie na blogu serii o widocznej już nazwie "celownik". Jak można się domyślić, w postach (które będą się pojawiać co miesiąc) będę określać swoje cele na najbliższy czas. Jest to dla mnie motywacja (bo mam zamiar rozliczać się ze wszystkich założeń), a także realizacja jednego z tematów bloga, czyli lifestyle. Mam też nadzieję, że uda mi się kogoś zainspirować do czegoś pozytywnego. Więc, zaczynamy! W tym miesiącu mam zamiar:
  • poprawić swój czas na 6 km
  • wyciągnąć średnią z fizyki na 4 (już tylko troszeczkę!!!)
  • przeczytać 5 książek 
  • zrezygnować z gazowanych napojów (wciąż te wody smakowe...)
Na koniec wrzucam Wam jeden z moich ulubionych plakatów motywacyjnych. Mam go przed oczami, kiedy wstaję :D


Xoxo,
Ann

20 kwietnia 2015

O szkole średniej moich słów kilka

Hejka kochani,
Zostałam królową kichania. Prawdopodobnie zaraziła mnie moja mama, przeceniłam swój układ immunologiczny i stało się. Korzystając z chwili słabości (leżenia w łóżku) i wolności od obowiązków na jutro postanowiłam napisać post na temat wyboru szkoły średniej, czy raczej może porównania liceum i technikum.
Ponieważ uczę się w LO, wielokrotnie byłam wyśmiewana tekstami "za 3 lata możesz iść do maka na zmywak" "musisz potem studiować, a my nie" "nie znajdziesz pracy, a my tak". Znacie lekarza, który nie musiał skończyć studiów? A bezrobotnego lekarza? Ja też nie :)
Na dodatek ta ciemna masa nie rozumie, że nie było w żadnym technikum kierunku, który by mnie interesował, może oprócz technika żywienia, na co mogłabym się zdecydować, mając stuprocentową pewność, że zostanę dietetykiem... a jej nie miałam i nie mam. Absolutnym hitem dla mnie było to, kiedy usłyszałam, że miałam iść do technikum, "zrobić sobie zawód", a potem zdawać rozszerzoną maturę i iść na tę wymarzoną uczelnię. Ten pomysł tak mnie zaabsorbował, że aż zobaczyłam siebie z dyplomem technika reklamy czy informatyki na CMUJ. A teraz na poważnie, nie bądźmy śmieszni. Poszłam do LO bo chciałam, bo oferuje mi bardzo szeroki wachlarz możliwości. Uczę się tego, czego chcę być nauczana i co lubię. Nie rozumiem osób, które poszły np. na technika hotelarza, bo nie miały innego pomysłu, a teraz są jakby ograniczone w wyborze kariery - osoby po liceum mogą iść wszędzie, gdzie zechcą. Chwalenie się, że "nie muszę iść na studia po technikum" jest dla mnie argumentem inwalidą - nie musisz teoretycznie, bo niby możesz podjąć pracę, ale czy przy dzisiejszej sytuacji kraju masz to zapewnione? I tak większa część absolwentów na jakiejś uczelni wyższej pewnie wyląduje, prędzej czy później. Nikt mi nigdy nie wmówi, że z jakiejkolwiek innej szkoły wyniosłabym więcej niż z mojej obecnej, bo się nie zgodzę. Na pewno nie miałabym tak dobrego przygotowania do matury gdzie indziej. Technikum, według mnie, jest dla ludzi którzy wiedzą na pewno co chcą robić, a nie czarujmy się, jest ich niewiele wśród gimnazjalistów. Znam ludzi, którzy plują sobie w brodę, że wybrali ten typ szkoły, bo np. przestało się dobrze dziać w górnictwie i nie mają zbytnio co ze sobą zrobić.

Czy mam jakąś radę dla stojących przed wyborem? 
Róbcie to, co chcecie. 
Kierujcie się waszymi uczuciami i preferencjami, bo to wy jesteście najważniejsi.
Każdemu z was życzę, aby codziennie wstawał z uśmiechem i lubił chodzić do szkoły, jak ja :)
 (nie, w moim lo nie ma totalitaryzmu, mówię to dobrowolnie, dyrka mi za to nie płaci etc)


Xoxo,
Ann

3 kwietnia 2015

Budź się z determinacją, zasypiaj z satysfakcją

Hejka kochani,
jak może ktoś zauważył, zmieniłam szablon, bo ten jest wyrazistszy i bardziej do mnie pasuje :)
Mam nadzieję, że nie jestem osamotniona w swoim niezadowoleniu pogodą - co prawda trzyma mnie w domu przy kubku kawy i pozwala czytać w spokoju "Imię róży", ale popsuła dzisiejszy grafik (i jutrzejszy pewnie też nam popsuje, bo ciągle pada). Jestem w trakcie trochę maniakalnego tworzenia list - robię wiosenną wishlistę, must-read książek na ten rok, targetlistę... cały czas się systematyzuję, bo trochę pracy przede mną, ale ten miesiąc zapowiada się wspaniale, i czuję że taki będzie! :)
Znalazłam na pocieszenie kolejne fotki ze słonecznego lipca i zostawiam piosenkę, chyba najpiękniejszą, jaką znam, a do której ostatnio bardzo często wracam -> https://www.youtube.com/watch?v=XU0E-bEtR1s

Chciałabym życzyć Wam wszystkim spokojnych i rodzinnych Świąt Wielkiej Nocy! ♥



xoxo,
Ann

22 marca 2015

Fit cookies / ciasteczka owsiane

Hejka kochani,
dzisiejszy post będzie o jedzeniu :D Przyznaję się bez bicia, że lubię jeść, a jeszcze bardziej lubię jeść słodycze. Lubię też 'batoniki musli', które można kupić w każdym sklepie. Ale kiedy zaczęłam się bardziej interesować tym co jem, doszłam do wniosku że przecież takie przekąski można zrobić samemu w domu. I znalazłam przepis cudownej Opalanki z nieba na talerzu, (jeśli lubicie popichcić to koniecznie zajrzyjcie!) który postanowiłam wypróbować. I okazał się strzałem w dziesiątkę! Ciastka są uwielbiane przez moją klasę i wszystkich innych znajomych, którzy mieli okazję skosztować. Przepada też za nimi moja drużyna i nieraz podjadamy je w przerwach na treningach :) Ta receptura, którą wam tu podaję, jest minimalnie przeze mnie zmodyfikowana. Zatem:
- dwie i pół szklanki płatków owsianych
- 2 jajka
- trzy łyżki stopionego masła lub oleju rzepakowego/słonecznikowego
- pół szklanki cukru lub trzy duże łyżki miodu czy ksylitolu
- cztery łyżki mąki pszennej lub orkiszowej czy jaglanej
- ewentualnie 3-4 łyżki mleka lub wody
- pół szklanki ulubionych bakalii (rodzynki, żurawina, posiekane orzechy, słonecznik, pestki dyni itp.) - See more at: http://niebonatalerzu.blogspot.com/2014/10/ciasteczka-owsiane-z-jabkami.html#sthash.nQW5nNJM.dpuf
- dwie i pół szklanki płatków owsianych
- 2 jajka
- trzy łyżki stopionego masła lub oleju rzepakowego/słonecznikowego
- pół szklanki cukru lub trzy duże łyżki miodu czy ksylitolu
- cztery łyżki mąki pszennej lub orkiszowej czy jaglanej
- ewentualnie 3-4 łyżki mleka lub wody
- pół szklanki ulubionych bakalii (rodzynki, żurawina, posiekane orzechy, słonecznik, pestki dyni itp.) - See more at: http://niebonatalerzu.blogspot.com/2014/10/ciasteczka-owsiane-z-jabkami.html#sthash.nQW5nNJM.dpuf
- 2,5 szklanki płatków owsianych (ja na ogół używam górskich, co i wam serdecznie polecam; jedynie do dzisiejszych ciastek poszły błyskawiczne, bo górskie się skończyły...)
- 2 jajka
- 3 łyżki miodu
- topię 3 łyżki masła
- 4 łyżki mąki pszennej
To wszystko wędruje do michy, mieszam pierwszą lepszą łyżką, i jeśli uznam, że składniki nie sklejają się tak jak powinny, dodaję łyżkę/dwie mleka. Płaską blachę z niskimi bokami (używam takiej do pieczenia m.in. pizzy) wykładam papierem do wypieków. Piekarnik nastawiam na 160 stopni z termoobiegiem.


I czas na dodatki : ja wsypuję żurawinę, rodzynki, orzechy i gorzką czekoladę, ale to jest generalnie pole do popisu, mogą być cukier waniliowy, cynamon, sezam, sezonowe owoce - co kto lubi. 


Po dokładnym wymieszaniu nabieram na łyżkę trochę masy, i na wspomnianej blasze formuję placki. Ich wielkość zależy od was - ja wolę robić większe kółka. Myślę, że równie dobrze ciacha wyszłyby w formie podłużnych batoników.


W piekarniku przebywają ok. 12 minut. Trzeba je cały czas kontrolować, bo łatwo o przypalenie. Trzymam je do momentu aż się zezłocą. Potem wyjmuję blachę i odkładam gdzieś na bok, aby się nie poparzyć, po czym zdejmuję papier z ciastkami i kładę na blat. Nożem ściągam wypieki z arkusza (który można ponownie wykorzystać) i zostawiam do całkowitego wystudzenia. Z tym też uważajcie, bo ciastka bezpośrednio po wyjęciu są bardzo miękkie i kruche.


Po wystudzeniu możecie je przechowywać np. w plastikowym pojemniku. U mnie żadna porcja nigdy nie dotrwała takiej potrzeby ;) jednak aby je zabrać ze sobą, do takiego pojemnika je zamykam.
Przedstawione ciastka są bombą dla organizmu, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Polecam wam je do pogryzania przy nauce - niesamowicie dodają energii i pomagają w koncentracji. Żurawina jest bakteriobójcza, ma wiele witamin, a za jej dobroczynne działanie podziękują przede wszystkim nerki. Rodzynki zawierają fosfor i jod, orzechy kwasy nienasycone (które obniżają cholesterol), czekolada wzmacnia serce. 




Dajcie znać, czy spróbowaliście!

xoxo, Ann

- dwie i pół szklanki płatków owsianych
- dwie i pół szklanki płatków owsianych
- 2 jajka
- trzy łyżki stopionego masła lub oleju rzepakowego/słonecznikowego
- pół szklanki cukru lub trzy duże łyżki miodu czy ksylitolu
- cztery łyżki mąki pszennej lub orkiszowej czy jaglanej
- ewentualnie 3-4 łyżki mleka lub wody
- pół szklanki ulubionych bakalii (rodzynki, żurawina, posiekane orzechy, słonecznik, pestki dyni itp.) - See more at: http://niebonatalerzu.blogspot.com/2014/10/ciasteczka-owsiane-z-jabkami.html#sthash.nQW5nNJM.dpuf

15 marca 2015

Fotografie to kęsy czasu, które można wziąć do ręki

Hejka kochani,
dziś będzie post zdjęciowy. Znalazłam jakieś makro, robione pożyczoną sony alphą w wakacje (kwiatki na dole), natomiast pierwsze fotki są całkiem świeże. Pozowała mi do nich (co prawda, śpiąc) moja malutka siostrzenica, która jest najukochańsza na świecie ♡ Wiecie, że dzisiaj Dzień Liczby π? Śmiechowe to. Skończyłam pisać moją pracę badawczą na konkurs, bardzo się nad nią natrudziłam, ciekawe czy ktoś z jury to doceni, haha. Ogólnie to miałam dosyć ciężki tydzień, ciągle mam jakby ściśnięte gardło, nadal się do końca nie wyleczyłam, no i za późno chodzę spać, co trochę to utrudnia...Chyba dopadło mnie takie przesilenie wiosenne. Skupiam się na małych przyjemnościach i tym, że za 92 dni spełni się jedno z moich odwiecznych marzeń!

Podobają się zdjęcia?

xoxo, Ann






11 marca 2015

Haul książkowy!

Hejka kochani,
czas na obiecane podsumowanie wymiany książkowej, organizowanej przez Kameralną!


Ze swojego zbiorku pozbyłam się dziewięciu książek, zyskałam osiem perełek i nie mogę się doczekać, aby zacząć lekturę! Przeczytałam już co prawda "Zostań, jeśli kochasz" bo byłam chora i w szaleństwie dwóch dni absencji od szkoły trochę się nudziłam, ale reszta pozycji musi poczekać na trochę więcej wolnego czasu i nastroju, aby się wgryźć. Odbieranie przesyłek prawie codziennie było niesamowicie ekscytującym przeżyciem! Ogólnie cała wymiana to świetne przedsięwzięcie, udało mi się odświeżyć biblioteczkę i gdy przyuważę gdzieś jeszcze taką akcję, z pewnością wezmę udział, do czego i was zachęcam!
Xoxo,
Ann




8 marca 2015

Bóg, honor, ojczyzna?

Hej kochani,
czy zastanawialiście się kiedyś, czym jest patriotyzm w dzisiejszym czasach? 
Czy to pojęcie jeszcze w ogóle istnieje, kiedy mamy kompletną makdonaldyzację i globalizację? 
Ostatnio na lekcji historii dyskutowaliśmy na temat zasadności Powstania Warszawskiego. Zauważyłam, że większość mojej klasy uważa je za dobre. Owszem, poruszyliśmy temat przelanej krwi tysięcy ludzi i strat materialnych, ale jednak większa część (w tym ja) uznała cel przyświecający walczącym za wartość nadrzędną. CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM! Nie powiem, ucieszyło mnie to, ponieważ wydawało mi się, że mamy erę swagu i yolo, przejmujemy zachodnie halloween, walentynki, baby shower, często zapominając o tym co nasze i tylko nasze - sądziłam, że teraz mało kto z nastolatków ma jakieś zdanie na ten temat. Kto z nas byłby w stanie porzucić swoje wygodne i dostatnie życie, by pójść na front walczyć o niepodległość? Wylewać krew, pot i łzy, by móc porozmawiać po polsku? Postanowiłam zbadać środowisko osób 25+, pytałam kilka osób o Powstanie właśnie, i ze zgrozą odnotowałam, że nie są w stanie powiedzieć, kiedy ono było! Część tłumaczyła to "brakiem zainteresowania historią", ale halo, czy jako Polacy nie powinniśmy wiedzieć choć ciut o najważniejszym wydarzeniu we współczesnej historii naszego kraju? Tak samo 11 listopada przestał być symbolem dumy i walki o swoje, a świętem jest tylko dlatego, że nie trzeba iść do szkoły. W tych wszystkich zmianach zatraciliśmy gdzieś poczucie przynależności. W XXI wieku każdy dba o swój interes. Rzadko kto patrzy poza czubek własnego nosa. Choć w moim domu nie poruszało się ze szczególnym naciskiem tematów miłości do ojczyzny i tak dalej, wyrosłam na osobę, która czuje silną przynależność do swojej narodowości (i od dłuższego czasu namawia rodziców na kupno bluzy z Kotwicą). Mimo, że mieszkam na Śląsku, gdzie kult regionalny jest dość mocno rozwinięty, ja bardziej czuję się Polką (czym wywołałam małe poruszenie w lokalnym środowisku...). Mówię swobodnie gwarą, z tego też się cieszę, ale nie znam dobrze historii tego miejsca- wiem tylko tyle, że przez bardzo długi czas w ogóle Polską nie było. Żałuję bardzo, że nie mogę powiedzieć z dumą "Mój pradziadek walczył w AK" bo owszem, walczył, ale w Wehrmachcie...Mówię otwarcie, że gdyby była konieczność obrony niepodległości - walczyłabym. Wiem, że łatwo się mówi z perspektywy obecnego trybu życia, ale wolałabym zginąć za swój kraj, niż musieć mówić po niemiecku i zostać skazanym za wywieszenie polskiej flagi. Niejednokrotnie ktoś pokręcił na mnie głową i powiedział "Dziecko, co ty wiesz o wojnie...". Praktycznie - niewiele, zgoda, ale wiem, że byli tacy ludzie, którzy woleli umrzeć niż pozwolić zdeptać biel i czerwień, waleczność i hart ducha zawartą w tych barwach. I dzięki nim ja teraz piszę ten post po polsku. Bohaterowie nie umierają, żyją wiecznie w sercach podążających ich śladem. 1 marca modliłam się za Żołnierzy Wyklętych, za 5 miesięcy mam zamiar zrobić to samo w intencji osób, które poświęciły swoje życie, żebym ja w trakcie lekcji mogła patrzeć na orła w koronie, zawieszonego na szkolnej ścianie. 
Czy jesteśmy Polakami z krwi i kości, pełnymi dumy ze swojej niepodległej ojczyzny, czy tylko rezydentami, którzy przypadkiem mieszkają na polskiej ziemi? Ziemi wyrywanej z rąk okupantów, okupionej hektolitrami krwi naszych przodków. Proszę Was, pomyślcie o tym, zanim następny raz mrukniecie z zażenowaniem "Boże, ale zacofana cebulandia..."
 

"Jestem Polakiem – to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy. 
 Jestem nim nie dlatego tylko, że mówię po polsku, (…) ale także dlatego, 
że znam zbiorowe życie narodu, którego jestem cząstką, 
że obok swoich spraw i interesów osobistych znam sprawy narodowe.” 

"Patriotyzm należy do wyborów ludzkich. Nie w dniu próby, nie w sytuacji skrajnego zagrożenia, nie pod wszechogarniającą walką o życie, ale właśnie w przestrzeni maksymalnej wolności wybór ludzki przechodzi swoją najcięższą próbę."

„Prawdziwego patriotyzmu trzeba się dopiero uczyć tam, gdzie ludzie z narażeniem bytu i nieraz życia, pracują na swoją niekorzyść materialną, a na dobro przyszłych pokoleń.”

2 marca 2015

NIE niszcz tego dziennika.

Hejka kochani,
dziś poruszę gorący temat ostatnich miesięcy, czyli napiszę o pozycji pod tytułem "Zniszcz ten dziennik" (org. Wreck this journal). Nie wiem w sumie jak to sklasyfikować, bo dla mnie to książką nie jest. Publikacja ma pobudzać naszą pomysłowość, została określona jako "kreatywna destrukcja". Gdyby ktoś szczęśliwy przypadkiem o tym nie słyszał - w środku znajdują się polecenia do wykonania, takie jak "wyślij dziennik do siebie pocztą", "weź go ze sobą pod prysznic","obwiąż go sznurkiem i bujaj nim dziko" (niech nie omija ścian), "napluj, nakap, chluśnij na tę stronę", "wykonaj ohydny rysunek- użyj brudu, pleśni, wydzieliny, odchodów, martwych organizmów. Wycinek ze strony wydawcy: "Ideą dziennika jest jego kreatywne „zniszczenie”, „pobrudzenie”, „postarzenie” poprzez dowolną, bardzo osobistą, czasem abstrakcyjną, ale zawsze twórczą interpretację zadań zaproponowanych na jego stronach. Polecenia te mogą wydawać się niekonwencjonalne (no co wy nie powiecie...) : dziurawienie stron, zalewanie kawą, zgniatanie kartek – nie należy jednak rozumieć ich zbyt dosłownie, ale jedynie jako podpowiedzi mające na celu wykorzystanie własnej wyobraźni i utrwalenia swoich stanów ducha..." bla bla bla w tym tonie. Ja jednak nie widzę sensu w pluciu i smarkaniu na kartki w celu wydobycia z siebie krztyny kreatywności. Moim zdaniem zakup to strata czasu, materiałów i przede wszystkim pieniędzy- płacimy ~40 zł za coś, co w efekcie końcowym wywalimy na śmietnik. Owszem, znalazłam w necie fotki fajnie prowadzonych dzienników, ktoś się przyłożył, ma talent, więc na każdej stronie wyrysował arcydzieła; ale większość tych gniotów kończy po prostu jako mokra kulka, wyglądająca jakby wyrzygał ją krokodyl. A w szkole mówili żeby oszczędzać papier, bo lasy w Amazonii. Mnie nauczono szacunku do książek i dbałości o nie. Kłóci mi się obraz czegoś, co ma dawać wiedzę i nieść prawdy moralne, ze spleśniałym jedzeniem i pozgniatanymi kartkami. Ogólnie nie jestem przyzwyczajona do celowego niszczenia rzeczy. Nie mam i nie kupiłabym dziennika, nawet dla kogoś na prezent - w tej cenie wolałabym jakąś wartościową obyczajówkę, czy chociażby lekturę z opracowaniem, bo byłoby z niej więcej pożytku i miałabym świadomość, że pomogłam komuś uczyć się do matury :) Masz nadmiar energii, musisz się wyżyć? Kup sobie worek treningowy i boksuj. Masz duszę artysty? Rysuj na czystych, niepomiętych kartkach i trzymaj na pamiątkę dla potomnych albo do portfolio do szkoły plastycznej. 
Patrząc po tym, że autorka "dzieła" wydała już nową pozycję, cały zamysł twórczy uznaję jako jeden wielki projekt wyciągnięcia hajsu od ludzi, bazując na zjawisku mody i mediów społecznościowych.



 A co wy sądzicie o Wreck this journal? Może macie swoje?
xoxo, Ann

19 lutego 2015

'Gonić marzenia, przebijając głową nieba błękit.'

Hejka kochani,
mam bloga od niedawna, a już udało mi się zrobić dużą przerwę, haha. Cóż, taka ta moja natura.
Chciałam w sumie streścić wszystko, co miało miejsce od ostatniego posta...A zatem:
  1. Nareszcie zaczęłam realizować swoje postanowienia i niezmiernie się cieszę, że jak na razie dość dobrze mi to wychodzi :) 
  2. Wróciłam do szkoły po feriach. I wcale mnie to nie smuci, naprawdę. Wielu ludzi uznaje mnie za psycholkę, gdy to mówię, ale ja kocham swoją szkołę. Chodzę do niej z uśmiechem, a rano wstaję ze świadomością, że przede mną kolejny dzień pełen wyzwań w niesamowitej atmosferze. To liceum już wiele mi dało, zmieniło mnie na lepsze i zmieniło moje życie. Właśnie dzięki niemu zaczęłam grać w ultimate (polecam!), poznałam najlepszych jak dotąd ludzi w swoim życiu, a za calutkie 116 dni jadę do cudownej Italii i będę mogła porozumieć się w tamtejszym języku! Czuję, że nareszcie jestem na swoim miejscu. Codziennie odnajduję siebie na nowo. Nareszcie się realizuję. Rozwijam się w wielu kierunkach. Jestem w swoim żywiole. Nikt i nic mnie nie spowalnia, nie stoję w miejscu, ciągle coś robię - stworzono mnie do takiego życia! Spełniam swoje marzenia, robię to co zawsze chciałam robić. Co prawda, znikł gdzieś mój kontakt z paroma osobami, ale nie tęsknię Czuję, że się nie marnuję. Jest miejsce na moje ambicje, mogę uczyć się nowych rzeczy, próbuję nowych rzeczy, mam nieustanną motywację żeby robić więcej, lepiej, poprawniej!
  3. Spędziłam najlepsze, jak dotąd, Walentynki. Całą sobotę byłam poza domem, ponieważ zaliczyłam mój pierwszy wyjazdowy występ. Była oczywiście super atmosfera i mnóstwo śmiechu. Pogoda się poprawia i nie mogę się doczekać, aż wreszcie zagramy na dworze!!! 
  4. Zostałam wyprowadzona ze stanu ogromnej niewiedzy. Dowiedziałam się, że żeby iść na medycynę, wcale nie muszę zdawać matury z matematyki na poziomie rozszerzonym. Informacja ta była dla mnie jak włączenie 500 watowej żarówki w tunelu :D chociaż teraz aktualnie myślę nad dietetyką.
  5. Dokonałam kilku fajnych transakcji w ramach wymiany książkowej, czekam jeszcze na resztę przesyłek i zrobię haul :)
  6. Gościłam u siebie Lenę i byłyśmy na zdjęciach, powstało m.in to powyżej.
Wrzucam Wam fotkę z przerwy między meczami i piątkowe przepyszne goferki :)


Jak spędzaliście Walentynki? Macie ferie, mieliście czy będziecie dopiero odpoczywać?
xoxo, Ann

9 lutego 2015

Pamiętnikokalendarz

Hejka kochani,
Pierwszy tydzień zimowych ferii za mną. Przeznaczyłam go na odpoczynek i beztroskę, więc nadchodzące 7 dni będzie obfitsze w aktywności i sprawy do załatwienia. Bardzo się cieszę, że nadrobiłam zaległości w lekturach, a także przekonałam się do lodowisk, których teraz jestem częstszą bywalczynią - zawsze miałam małe obawy przed taflą i moim zimowym królestwem był jedynie stok narciarski. Dziś postanowiłam napisać Wam o moim dzienniku, który w zasadzie przerobiłam na pamiętnik. Jest czymś w rodzaju zbiorku złotych myśli, cytatów, wycinków z piosenek czy po prostu opisów mojego samopoczucia.Generalnie trochę się zużył, co widać na zdjęciach, ale piszę w nim już przeszło rok. Nawet nie wiem, kiedy to się stało - po prostu miałam jakiś mądry tekst do uchwycenia, wzięłam dziennik spod ręki i jest.


Może uda mi się zainspirować kogoś do założenia podobnego zeszytu? Ze swojej strony serdecznie to polecam, rozwija kreatywność i nasze twórcze myślenie, a w dodatku bardzo miło się go czyta po jakimś czasie. Dajcie znać co o tym myślicie, a może ktoś z was ma już coś takiego?
xoxo, Ann

5 lutego 2015

Wyprzedażo-wymiana książkowa!

Hejka kochani,
kocham książki. Uwielbiam się w nich zaczytywać, co robię sukcesywnie od najmłodszych lat. Mają one to do siebie, że jedne wciągają bardziej, inne mniej; do niektórych się wraca, do niektórych nie. 
Co zrobić z tymi już przeczytanymi, do których niespecjalnie ma się sentyment? No właśnie :) 







 Jak zwykle niezastąpiona Lena podesłała mi linka do wymiany u Kameralnej i postanowiłam się włączyć, ponieważ u mnie zalega całkiem niemały zbiorek, który z chęcią zamieniłabym na jakieś nowe pozycje.
 Zatem, zaczynajmy!
W ceny, które podałam, wliczyłam już przesyłkę listem poleconym za pośrednictwem poczty polskiej




 


J. Green, „Gwiazd naszych wina” wymieniona
   N. Sparks, „Ostatnia piosenka” wymieniona
N. Sparks, „Anioł stróż” wymieniona
   R.P.Evans, „Kolory tamtego lata” wymieniona
R.P.Evans, „Szukając Noel” - stan idealny, 20 zł
L. Dillon, „Spacer po szczęście” wymieniona 



W. Marczuk, „Chcę być jak agent” - stan idealny, 16 zł
J. Gregson, „Taniec czarownic” wymieniona
B. Fantaskey, „Przyrzeczeni” - stan dobry, 20 zł
R. Alameddine, „Hakawati, mistrz opowieści” sprzedana
B. Belitz, „Pożeracz snów wymieniona


  A. Christie, „Dom zbrodni” sprzedana
A. Minkowski, „Szaleństwo Majki Skowron” – stan idealny, 10 zł
  E. Jodko-Kula, „Anka” – stan b.dobry, 10 zł
  E. Miles, „Furie” – stan idealny, 10 zł
  M. Niemycki, „Zuzia i zagadka Pani Labiryntu” – stan idealny, 10 zł
  G. Simenon, „Sprawa Saint Fiacre” – stan idealny, 10 zł
  J. Rallison, „Wszystkie chwyty dozwolone” – stan idealny, 10 zł


2 lutego 2015

Przez co Hiszpanie patrzą na brązowy medal? Przez szybę.

Hejka kochani,
Niesamowicie cieszę się, że Polska zdobyła brązowy medal na MŚ! Generalnie takie wydarzenia radują mnie jako patriotkę, ale jestem ogromną fanką naszych szczypiornistów i oglądam każdy ich występ. Na niedzielny trening wpadłam z 45 minutowym opóźnieniem, bo oglądałam mecz do końca, a w ostatnich minutach klęczałam przed telewizorem, aby po decydującym golu Michała Szyby zrobić dziką przewrotkę. Zasmuca mnie jedynie fakt, że gdyby nie ewidentnie faworyzujący Katar w poprzednim meczu sędziowie, złoto byłoby w rękach naszych chłopaków... To taka dygresja na temat roli pieniądza w XXI wieku. Sobotnie popołudnie natomiast spędziłam u Leny, gdzie świetnie się bawiłyśmy, co możecie zobaczyć na zdjęciach :






 trochę naszej ulubionej słodyczy i paznokcie hybrydowe, które zrobiła mi Lena








 kolacja przy naszym ulubionym kabarecie
(talerz po prawej mój, ten po lewej należy do Leny. I ja się uważam za perfekcjonistkę...)










 nie obyło się bez pamiątkowego selfie



 i jeszcze kilku innych zdjęć








A wy oglądaliście mistrzostwa? Jak spędziliście weekend?
xoxo, Ann

1 lutego 2015

Beginnings are hard.

Hejka wszystkim! :)
Jestem Ania, Ann, Nancy i w celu zmagazynowania gdzieś swojej ogromnej potrzeby gadania (jestem stuprocentową ekstrawertyczką i raczej mówię to co myślę) zaczęłam prowadzić kanał na YouTube. Niestety, z powodu braku czasu (a czasami chęci i ogaru) rzadko umieszczam tam filmiki.. Więc wpadłam na pewien pomysł, który ogromnie poparła moja przyjaciółka Lena (wpadajcie, jest genialna!)...I tak właśnie powstała ta strona :) Myślę, że będzie to blog o wszystkim po trochu. Moje przemyślenia, ciut prywaty, lifestyle, fotografie, inspiracje... Każdy znajdzie coś dla siebie. Więc... enjoy :)